Humans of New York. O samozwańczej stolicy świata i jej mieszkańcach.

Nie tak dawno postawiłam swoje małe polskie stopy na amerykańskiej ziemi obiecanej. Od wielu lat był to mój niekwestionowany numer jeden na mapie wymarzonych destynacji podróżniczych, szczególnie Nowy Jork. Dlatego też to jemu poświęciliśmy najwięcej czasu podczas naszej miesięcznej wizyty w USA.

hilton-garden-inn-new-york-manhattan-midtown-east-home1-top

To bardzo dziwne konfrontować coś, co wydaje nam się, że znamy, z dobitnym stanem faktycznym. Bo prawda jest taka, że Nowy Jork to nie Carrie Bradshaw w szpilkach od Manolo Blahnik, ani nie Holly Golightly w czarnej sukience od Givenchy przed salonem Tiffany’s.

Pierwszego dnia miasto, które uzurpuje sobie tytuł stolicy świata, odrzuca cię jak przeszczep. Nie możesz przyzwyczaić się do kakofonii dźwięków, zapachów i kolorów, nie ogarniasz siatki metra ani kolejek na Empire State Building. A co najważniejsze czujesz się oszukany bo wszystko co widziałeś w telewizji, kinie czy wyczytałeś w książkach, nagle okazuje się fikcją literacką.

 

NEW YORK, NY - JANUARY 1: ScFne du film "Manhattan" (1979) de Woody Allen dans laquelle le rTalisateur et acteur amTricain apparaet assis sur un banc au c(tT de l'actrice Diane Keaton devant le pont de Queensborough a New-York. Picture taken in 1979 during the shooting of the movie 'Manhattan' showing American director and actor Woody Allen (R) with American actress Diane Keaton in front of Queensborough bridge in New-York (Photo credit should read STF/AFP/Getty Images)

Ale po tym pierwszym zachłyśnięciu przychodzi pora na skonfrontowanie rzeczywistości i to co odkrywasz okazuje się być bardziej niesamowite niż to, czego nauczyła cię wizja reżyserska. Architektura miasta, infrastruktura komunikacyjna, restauracje, muzea, ulice. Wszystko lepsze niż w filmach bo prawdziwsze, a prawdziwsze dlatego, że miasto tworzą jego wyjątkowi mieszkańcy.

Wstęp wyszedł dość obszerny, jakby szydził trochę z mojego pierwszego wpisu o nieumiejętności zaczynania, ale z drugiej strony trudno uniknąć drobiazgowości kiedy pisze się o tym mieście. Dlatego czuję się usprawiedliwiona i od razu przechodzę do sedna sprawy czyli do książki Brandona Stantona, Humans of New York.

Weszłam w jej posiadanie stosunkowo niedawno i na upartego można ją przeczytać w godzinę. Tylko po co. Ja tego nie zrobię.

c3JjPS9pbWFnZXMvNi84LzYvMTM2ODYtaHVtYW5zLW9mLW55XzAxLmpwZw==_src7bcd787d867eeb85a04e387864c805c2

Brandon Stanton wpadł na pomysł dość podobny co Scott Schuman, twórca bloga The Sartorialist (jeśli jest jakiś bloger modowy, który nie wie o czym mówię, niech czym prędzej usunie swoje konto). Oboje wyszli na ulice i oboje pokochali fotografować mieszkańców Nowego Jorku. Schuman skupił się na ich wyglądzie, Stanton natomiast poszedł krok dalej i postanowił odkryć co kryje się za twarzą, fryzurą i strojem. Z początku miał zupełnie inny pomysł. Chciał stworzyć mapę na której naniósłby mieszkańców Nowego Jorku jako swoistych przedstawicieli swojej dzielnicy. Cieszę się, że odszedł od tego planu bo dzięki temu mamy nieograniczoną powierzchnią liczbę historii.

Bo każde zdjęcie to historia i to właśnie jest największą wartością pomysłu Stantona. Album (bo tak chyba należy potraktować tę książkę) jest nieuporządkowany podobnie jak sam Nowy Jork. Zbiór małych-wielkich historii utrwalonych w czasie i przestrzeni miasta jest pochwałą dla indywidualności Nowojorczyków. Autor składa hołd miastu i jego mieszkańcom tworząc jego portret będący odbiciem ich amerykańskiego snu, niekiedy rozczarowującego.

Umiejętność odnajdywania czegoś niezwyczajnego w zwyczajności przyniosła autorowi ogromny sukces. Humans of New York ma miliony fanów na Facebooku i Instagramie. Jego posty komentuje sama Hillary Clinton, a on sam został zaproszony do Białego Domu by zrobić zdjęcie Barackowi Obamie.

Polecam każdemu. A jeśli nadal masz wątpliwości co do wyjątkowości projektu, zobacz jak to wygląda od kuchni:

Humans of New York from Facebook Stories on Vimeo.

Dobranoc. Pani Mruk.